wtorek, 10 grudnia 2013

U Mickey. część I: Rekrutacja rewelacja!


Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią teraz będzie o pracy i płacy, a gdzie? Że w Paryżu to wiemy, ale dokładniej mam na myśli DISNEYLAND Paris. 

No to może od początku. Swoją przygodę z Mickey zawdzięczam w sumie Shewanieeeee, mojej kumpeli ze studiów, która podesłała mi wakacyjną ofertę pracy! (jeśli to czyta, to powinna się upomnieć o to, co jej obiecywałam, jeśli dostanę robotę...damn it) Pomyślałam: czemu nie, wymagań wszystkich nie spełniam, ale do 'stolycy' chętnie się przejadę! I tak też zrobiłam. Dodam, że tak ja szybko weszłam, tak szybko chciałam wyjść z sali rekrutacyjnej po tym, jak zobaczyłam, a raczej usłyszałam rodowitych Francuzów i unoszące się nad głowami: 'rr..rrrrrrr...rrrrrrrrr...rrrr', nie wspominając o potencjalnych kandydatach w większości po filologii francuskiej...no to tak jak ja, też po filologii...szkoda tylko, że angielskiej!!!!!!!!!!!!! Nagle pada pytanie: czy komuś się śpieszy? Wiedziałam, że jeśli nie wejdę od razu, to nie wejdę wogóle! I moja ręka mimowolnie podnosi się i z moich ust pada niekontrolowane kłamstwo: Ja mam pociąg za godzinę (taaaa)! I tu jednak opiszę jak rozmowa kwalifikacyjna przebiegała, bo nóż widelec może ktoś z Was będzie miał ochotę spróbować: 

Wchodzi się w parach. I fajnie, i nie. Zależy od przeciwnika i jego znajomości języka, tudzież prezencji. Miałam to szczęście, że moja rywalka była taka rozgarnięta jeśli chodzi o francuski jak ja..więc już było dobrze.!1:1. Dość przystojny przedstawiciel Disneya (choć mały, oni jacyś wszyscy tacy jacyś mali, albo ja taka ponad normę) zaczyna rozmowę z moją koleżanką (noo powiedzmy), którą wskazałam na ochotniczkę. Rozmowa brzebiegała w dwóch językach, po francusku i angielsku, pytania w stylu: czym się zajmujesz?, gdzie pracowałes wcześniej?, czy za agranicą?, czy masz doświadczenie w obłudze klienta?, jaką masz osobowość? itp i tutaj następuje aspekt zaskoczenia rozmówcy: scenka sytuacyjna czyli co byś zrobił/a gdy......Wspomiana już rywalka z trudem wybrnęła z tego niełatwego zadania, co nie było dziwnym przy naszym (nie)opanowaniu języka i przychodzi pora na poliglotkę Bagietę. Zadanie: Jesteś pracownikiem Disneyland. Jesteś na zmianie. Koło Ciebie stoi zagubiony chłopczyk i płacze, co robisz? Sobie myślę, za dużo to nie pogadamy sobie po francusku, ale przecież nie powiedział jakiej narodowości chłopiec jest, no nie? Więc nie ma problemu, wychodze na środek (taka strategia gry na zwłokę), stawiam przed sobą krzesło (to krzesło, to ten chłopiec), udaję, że pochylam się nad chłopcem i pytam sie po francusku (no to akurat znałam):

Bagieta: Salut! Tu viens d`ou? ( Cześć! skąd pochodzisz?)
Chłopczyk,że na niby coś powiedział więc chwila ciszy.
Bagieta: aaaaaaaaaa perfect!  you come from England? no worries I will take care of you bla blas bla bla.....
No to się po francusku nagadałam. Pan się pośmiał trochę i mówi do mnie: Dobrze Pani poszło. Se myślę, pewnie każdej tak mówisz! W sumie zadowolona z nowego doświadczenia aczkolwiek bez jakiejkolwiek nadzieji wróciłam do domu. Po dwóch tygodniach e-mail: Zapraszamy do współpracy z Disneyland Paris!
Nie wierzyłam własnym oczom! Jednak jak mawia mój brat: głupi ma zawsze szczęście! 

Ale tak bardziej serio, jeśli ktoś jest zainteresowany pracą, to można sprawdzić kiedy rekrutują tutaj: 
Wysłać należy:
  •  list motywacyjny i tutaj radziłabym trochę pogłówkować, żeby zwrócić na siebie oczy pracodawcy, z Polski rekrutują o wielu mniej pracowników aniżeli z Włoch czy Hiszpanii co nie zmienia faktu, że spływa wiele zgłoszeń. 
  • CV w języku francuskim. 
Wymaganaia: biegła znajomość języka angielskiego plus podstawy języka francuskiego oraz 3 język europejski, którym dla nich jest nasz ojczysty język. Mile widziane doświadczenie za granicą.

Na teraz mówię Wam: Bon courage (z fr. powodzenia).
To be continued...




Brak komentarzy: